Lanzarote jest małą wyspą. Całą można zwiedzić w 2/3 dni – zachowując popołudnie na odpoczynek.
Przy zwiedzaniu Lanzarote warto zainteresować się kartą Vouchers Lanzarote. Kosztuje ona mniej, niż kupowanie w każdym miejscu odzienie. Karta jest ważna 14 dni i można ją dostosować do swoich zainteresowań.
W najtańszej wersji za 20 euro mamy dostęp do 3 miejsc, które możemy wybrać. Dwa miejsca z trzech dostępnych (Jameos del Agua, Montañas del Fuego lub Cueva de los Verdes) oraz jedno z dwóch dodatkowych ( Mirador del Río lub Jardín de Cactus).
Wersja „średnia” za 26 euro ma dostęp do 4 miejsc, z tym wybieramy już tylko jedno dodatkowe z dwóch do wyboru (Mirador del Río lub Jardín de Cactus).
Wersja wypas za 30 euro ma dostęp do 6 miejsc: Jameos del Agua, Montañas del Fuego, Cueva de los Verdes, Mirador del Río, Jardín de Cactus i MIAC-Castillo de San José.
Poniżej znajdziesz moją propozycję zwiedzania na jeden dzień, którą zrealizowałam w marcu 2017 roku.
A. Jameos del Agua
Jedno z najpopularniejszych miejsc turystycznych. Lawa wydobywająca się z wulkanu la Corona utworzyła tunel, który został przeprojektowany przez miejscowego artystę César Manrique. Ponieważ nie jesteśmy typem ludzi, który zwiedza wystawy artystyczne – dla nas miejsce to było po prostu ładne. Jednak jest jedna rzecz, dla której naprawdę warto tam zawitać i zobaczyć na własne oczy. Są to małe kraby albinosy, które występują tylko w tym miejscu na świecie. Po zejściu w dół do tunelu ukazało nam się jeziorko, które zamieszkują kraby. Wyglądało to jak gwiaździste niebo. Z początku pomyślałam sobie, że efekt ten dają małe drobne kamyczki i byłam rozczarowana, że małe kraby schowały się pewno gdzieś pod kamieniami i znając moje szczęście – ich nie zobaczę. Nic bardziej mylnego! Gdy podeszliśmy bliżej okazało się, że te maleńkie gwiazdki to właśnie kraby, które (zgodnie z tym co zapowiadali) ruszały się w rytm muzyki. Woda była niesamowicie czysta a jeziorko bardzo głębokie. Niestety, nie udało się tego to uchwycić na żadnym zdjęciu. Nie znalazłam też w internecie zdjęcia, które chociaż w połowie oddaje urok tego miejsca.
Zalecane godziny odwiedzin: od 10:00 do 11:00 i od 15:00 do 17:00. Są to godziny zalecane przez oficjalną stronę (http://www.cactlanzarote.com), aby uniknąć tłumów – szczególnie w sezonie.
B. Cueva de los Verdes
Gdy lawa spływała wulkanu la Corona prosto do oceanu, uległa ona schłodzeniu w górnej części. Tak właśnie powstał tunel (którego część można zobaczyć w Jamos del Agua), który prowadzi od wulkanu aż do oceanu. Jest to kolejne miejsce, które warto zobaczyć – wydrążone lawą korytarze, kolorowe warstwy skalne (zmieniające kolor w zależności od składu) czy zastygnięte krople lawy. Jak wszystkie miejsca na Lanzarote widać tutaj też obecność César Manrique, poprzez grę światła i wiele ciekawych aranżacji. Wycieczka się kończy na sali koncertowej wydrążonej przez lawę. Na tą wycieczkę warto zabrać bluzę, ponieważ pod ziemią jest chłodno.
Zalecane godziny odwiedzin: od 15:00 do 17:00. Ostatnie wejście jest o 17:00, latem o 18:00.
C. Droga do Orzoli
Warto nadrobić trochę drogi i pojechać w stronę Mirador der Rio przez Orzolę. Widok na góry jest niesamowity a dodatkowo na drodze jest sporo przystanków, gdzie można wysiąść i zobaczyć jak wyglądają północne plaże. W Orzoli znajdziemy prom na sąsiednią wyspę La Graciosa. Zrezygnowaliśmy z tej wycieczki tego dnia (Lanzarote jest tak mała, że podjechać tam ponownie to naprawdę żaden problem) i już nie wróciliśmy do tego pomysłu. Jednak jeśli będziecie mieć samochód na więcej niż trzy dni i dobrą pogodę – warto rozważyć tą opcję i spędzić każdy dzień na innej plaży. Przy wjeździe do Orzoli znajduje się sklep. Nie byłoby to takie dziwne, gdyby nie przekąski, które tam widziałam. Nie odważyłam się ich kupić (wglądały jak wysokoproeinowe – super zdrowe – homemade – ciastka dla wszechobecnych kolarzy) i do dziś żałuję. Bo wyglądały apetycznie. Więc jeśli ktoś z was będzie miał okazje, może mi napisać, czy naprawdę były tak dobre, jak wyglądały :).
D. Mirador del Río
Okno na raj czyli na pobliską wyspę La Graciosa. Jak nie trudno się domyślić, ten widok także zaproponował César Manrique. Na każdym zdjęciu widok ten wygląda jak obraz i tak jest w rzeczywistości. Ocean przypomina wielką płachtę materiału. Jest tam też kawiarenka, gdzie można wypić kawę i coś zjeść ( dwie kawy + dwie gorące kanapki kosztowały nas 11,55 euro). Jednak do tego miejsca mogę zaproponować trzy darmowe alternatywy:
- Do Mirador del Rio można dojechać dwoma drogami. Jedna z nich ma widok na tą wyspę (jak spojrzycie na mapę to widać, o którą tu chodzi). Można się zatrzymać spokojnie na parkingu przed wejściem na atrakcję i przejść się tą drogą.
- Mirador der Guinate (opisane poniżej)
- Mirador la Caldera (opisane poniżej)
Zalecane godziny odwiedzin: Na oficjalnej stronie zamieszczona jest informacja, że najlepiej w sezonie odwiedzać to miejsce popołudniu.
E. Mirador de Guinate
Nazwa tego miejsca pochodzi od wioski, którą trzeba przejechać, aby tam się dostać. Trzeba skręcić z głównej drogi i dojechać do końca, aż się skończy. Niestety nie mam zdjęcia samego miejsca, do którego trzeba dotrzeć, ale możecie znaleźć je tutaj. Droga jest utwardzana, więc można śmiało podjechać wypożyczonym autem bez obawy o naruszenie ubezpieczenia / warunków najmu. Widok na La Graciosa jest trochę z boku, ale nie odejmuje to jej uroku. Uważam, że można śmiało pojechać w to miejsce zamiast do Mirador del Rio.
F – G. Mirador la Caldera
Tutaj nazwa tego miejsca pochodzi od wulkanu, który mijamy w drodze na punkt. Mimo, że to miejsce znajduje się dalej od wyspy La Graciosa jest on położony 100m wyżej niż Mirador de Guinate – też jest dobrą alternatywą dla Mirador der Rio. Droga, którą zaznaczyłam na mapie jest stroma ale jest to droga utwardzana (widać to na zdjęciu obok). Można dojechać aż do miejsca oznaczonego literą F, zostawić auto na końcu utwardzanej drogi i przejść się na miejsce widokowe. Nie wiem, jaka jest ta druga droga, którą podpowiada Google, ale podejrzewam, że jest to szuter. Jeśli jednak zastanawiasz się, czy można wjechać dalej – to raczej tak. Droga nie jest tragiczna jednak należy pamiętać że nie każda wypożyczalnia aut na to pozwala (czasem jest zakaz całkowity, a czasem można wjechać na tzw. własną odpowiedzialność). Poniżej jest mapa 3D, gdzie dobrze widać jak wygląda ta droga. Zaznaczyłam tam miejsca, gdzie można zostawić samochód.
H. Volcan La Caldera
Mimo, że to miejsce znajduje się na mapach Google nie znalazłam w internecie żadnego opisu. Możliwe, że jest to kolejna zwykła kaldera i nie ma w niej nic zachwycającego. W miejscu, gdzie zaznaczyłam parking jest tabliczka informacyjna Parku Narodowego. Gdybym zrobiła jej zdjęcie, zapewne mogłabym coś więcej napisać o tym miejscu. Warto jednak się tu zatrzymać, żeby zobaczyć tą ogromną dziurę 😉 Można tam zejść na dół, gdzie rośnie dużo kolorowych kwiatów (przynajmniej tak było wiosną). Znaleźliśmy tam też kozią czaszkę.
I. Restaurante Los Helechos
W drodze do Teguise, na jednym ze szczytów znajdziemy Restaurację Los Helechos. Wprawdzie nie mam zdjęcia jak ona wygląda, nie da się tego miejsca przegapić. Jest dam duży parking i spory taras widokowy na wyspę. Nie mogę ani polecić ani odradzić tej restauracji ponieważ nic tam nie zamówiliśmy. Jednak można tam śmiało zajechać – nie jest to luksusowa restauracja w której strach poprosić o kartę dań. Bardziej wygląda to jak nasz PRLowski bar mleczny połączony z kawiarnią. Na Trip Advisor opinia jest w porządku, więc gdybym była głodna – zaryzykowałabym zamówienie tam obiadu.
J. Teguise
Pierwszego dnia był to nasz ostatni przystanek. Przyjechaliśmy tam po godzinie 17 i zastaliśmy puste miasto. W samym centrum spotkaliśmy kilku zbłąkanych turystów. Było to bardzo dziwne uczucie, jakby miasto było wymarłe. Nad Teguise góruje zamek świętej Barbary w którym znajduje się muzeum piractwa. Jednak zmęczeni po całym dniu nie mieliśmy ochoty go zwiedzać. Obejrzeliśmy sobie miasto z góry i wróciliśmy do domu. W każdą niedzielę w Teguise otwierane jest ogromne targowisko, gdzie można kupić miejscowe rękodzieła.