Nasi pradziadkowie mieli 57 rzeczy. A potem przyszła wojna i inflacja. Nie przejęli się tym. Wierzyli w Boga i lepsze rzycie po śmierci.
Nasi dziadkowie mieli 200 rzeczy. A potem przyszedł Hitler i stracili wszystko. Ale to nic. Wierzyli w lepszą przyszłość.
Nasi rodzicie mieli 650 rzeczy. A potem powstał mur i teczki Stasi. Ale nieważne, nadeszło zjednoczenie i wierzyli w wolność
A teraz jesteśmy my. Statystycznie posiadamy 10,000 rzeczy. Mamy dobrobyt i wolność. Przyszłość jest teraz.
film „100 rzeczy”
10 tysięcy. Co więcej, w USA (gdzie domy są większe a dobrobyt trwa dłużej), statystycznie w każdym domu jest 300 tysięcy. TRZYSTA. I patrząc na domy osób, które mieszkają na w nich więcej niż 10 lat, widzę, że zbliżamy się już do amerykańskiego standardu.
I naprawdę mam wrażenie, że otaczają nas zbędne rzeczy czy po prostu śmieci. Rzeczy, które trzymamy w szufladzie mimo, że od dwóch lat ich nie użyliśmy. Zduplikowane części, które kupiliśmy, bo nie mogliśmy ich znaleźć albo zapomnieliśmy, że je mamy. Nietrafione prezenty, które żal jest wyrzucić. Ale czy ktoś, kiedykolwiek przyszedł do Ciebie i sprawdzał, czy używasz jego prezentu?
Początek drogi
W trendy minimalistyczne wkręciłam się już kilka lat temu. Jak mieszkałam w 45 metrowym, dwupokojowym mieszkaniu. Namiętnie oglądałam filmiki z serii declutter na youtube. Trochę zazdrościłam tym kobietom, które mają tyle kosmetyków, że używają dwóch czy trzech szafek by je przechowywać. I mają co wyrzucać. Bo ja nie miałam – albo tak mi się wydawało. Wtedy odkryłam, że mam w szafie 15 par spodni – w tym, regularnie noszę 3. Góra 4. Po co mi pozostałe 11? Jedne z promocji, ale jednak nie były wygodne. Albo po przyjściu do domu i przeleżeniu w szafie pół roku okazało się, że jednak to nie to. Albo kilka par za małych, bo może schudnę. Kilka za dużych – bo może będę mieć „grubszy dzień”. Albo bluzki, które nie są w moim stylu ale „może się do nich przekonam”. Po 5 latach nadal miałam nadzieję. To jakiś absurd!
Dzisiaj..
Teraz jestem dwa mieszkania później. Kilkanaście sesji odgracania później. I mimo, że jestem już miej więcej zadowolona ze stanu rzeczy – to nowe nadal napływają. Stare przestają być używane, albo psują się i trafiają na kolejkę „do naprawienia”, z której często już nie wychodzą. Dalej zdarza kupić mi się coś pod wypływem impulsu lub mieć nadzieję, że jeszcze kiedyś ta sukienka będzie dobra. W końcu jesteśmy tylko ludźmi.
Czy dzięki temu jestem szczęśliwsza? Myślę, że tak. Łatwiej sprząta się półki i blaty, na których prawie nic nie ma. Łatwiej znaleźć coś, jeśli ma się mniej rzeczy do przeszukania. Badania pokazują, że spędzamy ponad 153 dni w naszym życiu na szukaniu rzeczy. Statystycznie gubimy do 9 rzeczy dziennie – 178 743 rocznie. Najczęściej telefon, klucze, okulary lub papiery (źródło). Mając mniej łatwiej jest coś znaleźć. I to jest namacalny efekt odgracenia swojego otoczenia. Wiem, co mam i gdzie. I jak szukam konkretnego dzynga, nie muszę przekopywać się przez szufladę przydasi, która ledwo się domyka. Łatwiej jest posprzątać pokój pełen porozrzucanych zabawek, gdy jest ich 20 a nie 200 🙂
Wyzwanie
Dlatego chcę zacząć tutaj serię #odgracam. Nie chcę tutaj zachęcać do minimalizmu, który widzicie na Instagramie czy Pintereście. Nie chodzi mi o to, by wasza przestrzeń była pusta, ani biała czy sterylna. Fajnie mieć dom/mieszkanie, w którym nie ma zbędnych rzeczy, które dręczą Cię wyrzutami sumienia:
„nieposprzątane”, „nie używasz mnie”, „nie nosisz mnie”, „kosztowałem miliony monet i co? Leżę w szafce”. Większa świadomość rzeczy jakie posiadamy i ile wydajemy na rzeczy, które nie są nam potrzebne – pomaga też opanować zbędne zakupy. Czy naprawdę potrzebujemy specjalnego noża do obierania łusek z ryby, skoro kupujemy taką rybę raz w roku? Czy potrzebny nam jest zestaw do serwowania orzeszków różnych rodzajów, skoro i tak w 90% jemy je z paczki? A w pozostałych 10% wsypujemy do miseczki, która była pod ręką? Nie macie wrażenia, że to nie wy posiadacie rzeczy, tylko one was, ponieważ musicie cały czas się nimi zajmować?
Let’s play a Game
Zachęcam was do gry minimalistów. (Oficjalna strona tutaj). Tylko trochę ją zmodyfikuję by byłą wykonalna w czasie lockdownu z dwójką małych dzieci 😉
W oryginale gra zakłada, że codziennie pozbywamy się zbędnych rzeczy. Pierwszego dnia jednej, drugiego dwóch, trzeciego trzech.. aż dojdziemy do 30 dnia, gdzie nasza przestrzeń będzie lżejsza o 496 rzeczy.
Ja proponuję łatwiejszą wersję: codziennie pozbywamy się czegoś. Nie ważne czy to będzie jedna rzecz – stare spodnie, których i tak nie noszę – czy 20 długopisów, które zbierałam na promocjach. Ja wiem, że jest taka szuflada/ szafka, gdzie jest kilka rzeczy, których chcesz się pozbyć już od jakiegoś czasu. Też taką mam. Dlatego zagraj ze mną. Jedyną zasadą jest to, że dana rzecz musi opuścić dom – jeśli ją wyrzucasz – sprawa jest prosta. Ale jeśli trafi na olx i nie chce się sprzedać – albo obniż cenę, albo spróbuj oddać na grupie śmieciarkowej. Ale nie przetrzymuj tej rzeczy w nieskończoność.
Na moim Instagramie postaram się dodawać codziennie raport, co udało mi się wywalić. Jeśli chcesz się przyłączyć dodaj hashtagi #odgracamZniewszystkonaraz . Będę z nadzieją obserwować ten tag, czy może, chociaż jedna osoba się zdecyduje 😊
M