Przed narodzinami dziecka przyszli rodzice kupują wyprawkę. Jest to trochę jak kupowanie samochodu po raz pierwszy. Niby wiemy, co nas czeka i na co trzeba zwracać uwagę, ale jesteśmy zieloni w temacie i bardzo łatwo nas na coś namówić. Szczególnie mamy, którym hormony (lub jakiś inny diabeł) ciągle podpowiada “kup to, kup to, kup to wszystko!”. Zanim urodziła się moja córka na wyprawkę wydałam 5,200.48 zł, a w pierwszym jej miesiącu życia z portfela nam uciekło 2,173.84 zł. W sumie daje to 7,374.32 zł. Jest to naprawdę ogromna suma! A wcale nie kupowałam mnóstwa nowych rzeczy czy góry bajerów. Czas też zweryfikował, które zakupione przeze mnie rzeczy się mi przydały, które kompletnie nie lub zostały użyte tylko raz. Niektóre wydatki można było kupić dopiero w razie potrzeby.
Dlatego postanowiłam przygotować wyprawkę minimum – czyli listę naprawdę niezbędnych rzeczy, z którymi powinniśmy wystartować. Bez dodatków jak szumiś, chusta/nosidło, zabawki, zawieszki czy projektory. Taką podstawę podstaw, fundament, na którym już nabudujesz sobie to co dusza zapragnie.
Gdybym teraz z moją wiedzą miała podejść do tematu zupełnie od zera, przygotowałabym taką wyprawkę na pierwsze 3 miesiące życia:
Do tej tabelki muszę dodać kilka uwag:
> W obliczeniach kosztu nowych rzeczy brałam “na oko” średnią ze sklepów internetowych. Ceny wózków wahają się od 700 zł do 4500 zł a łóżeczek od 200 do 600 zł.
> Chusteczki nawilżane wyszły mi dosyć drogie – kupiłam popularne teraz Water Whipes (99,9% wody). Tutaj na pewno można wybrać jakiś tańszy zamiennik – tylko które wśród tak wielu marek są najlepsze? Nie zawsze najdroższe znaczy najlepsze, tak samo jak najtańsze (bo najtańsze) jest spoko. Trzeba patrzeć na składy chemiczne, jednak jak to zrobić, gdy się kompletnie na tym nie znamy? Całe szczęście jest ktoś, to się zna 🙂 Jeśli jeszcze nie znasz strony Sroka O teraz jest doby moment, by przejrzeć przedstawione tam analizy chemiczne.
> Dobrą (a nawet lepszą) alternatywą dla mokrych chusteczek jest zestaw: wacik + miseczka z wodą. Na początku było mi ciężko się do tego przekonać. Jednak w końcu spróbowałam i do tej pory uważam, że jest to dużo lepsze niż chusteczki. Wacik namaczasz w miseczce z wodą i wyciskasz – zostaje tyle wody, ile potrzebujesz. Czyści też dużo dokładniej. Jedno opakowanie wacików kosztuje 4.20 zł (Rossman) i wystarcza na ok. 2-3 tygodnie.
> Przewijak wydaje się nie być super niezbędny – jednak umieściłam go na liście minimum – tak jak stelaż do wanienki. Dlaczego? Ponieważ te dwie rzeczy uratują nasz kręgosłup. Jest to luksus, który nie kosztuje dużo, a naprawdę dużo daje. I warto tutaj rozejrzeć się po olx/grupach fb – często te dwie rzeczy oddawane są za darmo lub paczkę fajek mokrych chusteczek lub pampersów.
Po dwóch latach i po jednym dziecku więcej – chciałabym tutaj dodać małą erratę:
-
- Wodoodporny ochraniacz na materac dodałabym do wersji minimum. Przy drugim dziecku (chłopiec) wpadki z przesikiwaniem pampersa zdarzały się dużo częściej.
- Mokre chusteczki – waciki kosmetyczne sprawdziły się przy dziewczynce. Przy chłopcu łatwiej operowało się chusteczkami.
- Podkład do przewijaka – po liczbie wpadek na przewijaku zachęcam do kupienia takich podkładów/ pokrowców. Jednorazowe też są rozwiązaniem, jednak nawet w przypadku „czystych” przewijań dość szybko się zużywają.
- Ubranka – gdybym przed pierwszym dzieckiem wiedziała, że istnieje taka grupa jak Uwaga! Śmieciarka jedzie ! Prawdopodobnie koszt ubranek były jeszcze mniejszy albo nawet i zerowy.
Zapewne zastanawiasz się, skoro wyprawka minimum kosztowała mnie 2,773.54 zł, to na co wydałam pozostałe pieniądze? Przez pierwsze 3 miesiące życia wydałam:
- Ok. 1320 na szczepionki, lekarstwa i suplementy (jak witamina D, C czy dicoflor)
- Ok. 810 na moją edukację (książki lub porady laktacyjne)
- Ok. 500 na ‘infrastrukturę’ czyli komodę na ubranka czy żelazko (które kupiłam na tą okazję, ponieważ wcześniej nie posiadałam ;))
- Ok. 700 zł na bazę isofix do fotelika (którą kupiłam z lenistwa, ponieważ motanie pasami wydawało mi się męczące i zawsze bym się zastanawia, czy na pewno zrobiłam to dobrze)
- Ok. 1730 zł na karmienie: laktator, butelki i mleko modyfikowane
- 499 zł na nosidło (które było w promocji).
Oraz na mnóstwo drobnych rzeczy, które kosztowały mniej niż 50 zł. I tutaj diabeł tkwi w szczegółach, ponieważ często nie liczymy tych małych wydatków. A tutaj sól fizjologiczna (ok. 7 zł) ,gaziki z włókniny (4 zł) a tu termometr do wanienki (5 zł). I tak grosik do grosika… i powstała całkiem spora suma!
Dodatkowo, czas który spędziłam nad googlowaniem, analizą tych zakupów, czytaniem opinii, szukaniem okazji był OGROMNY. A mimo tego, wpadłam (lub prawie wpadłam) w pułapki “must have”, które wcale niezbędne nie były albo podszepty potwora hormonalnego (który na pierwszą zobaczoną promkę w Lidlu na ubranka, namówił mnie na wydanie 200 zł na kilka nowych sztuk). Czasem porady znajomych, a nawet położnych, pokierowały mnie na zły wydatek. Tutaj bardzo zalecano mi poduszkę ortopedyczną, na której córka i tak nie chciała spać, a koniec końców nie była jej potrzebna.
W kolejnych postach postaram się szerzej omówić wyżej wymienione kategorie. Zdradzę wam, na jakie dodatki się skusiłam i które uważam, że warto kupić a które kompletne nie. Podzielę się life hackami, które wyczytałam lub sama odkryłam, by sprawdzić czy warto coś kupić zanim się kupi. Jednak musisz pamiętać, że nawet moje złote rady nie uchronią Cię przed wydatkami. O tym, od czego zależy ile wydasz na dziecko, napisałam TUTAJ.
M